„Tytułową” panią domu jestem, odkąd pamiętam. Niejednokrotnie podejmowałam najróżniejsze
działania by zmienić ten stan, zdobyć uznanie męża, teściowej i kogo tam
jeszcze, dać dobry przykład córce…. Jakoś się nie udawało. Żyłam więc sobie
ch…owo, podgryzana od czasu do czasu przez wyrzuty sumienia, które gdzieś tam
po cichutku szeptały że moje chwile radości i zadowolenia z siebie są zupełnie
nie na miejscu i powinnam lepiej się starać. Lepiej wyglądać, lepiej zarabiać, lepiej
gotować, lepiej….
„Tylko po co?” –
mogłaby spytać Autorka. I muszę powiedzieć, że po lekturze antyporadnika
zupełnie się z Nią zgadzam. Całkiem świadomie postanawiam utrzymać status
„ch…owej” po kres moich dni, goniąc gdzie pieprz rośnie wszystkie wyrzuty
sumienia. Bo „ch…owo” od teraz znaczy dla mnie
„normalnie”. I nie chodzi o odpuszczanie sobie czy rezygnację z
czegokolwiek! Wręcz przeciwnie, chodzi o to żeby robić wszystko na co ma się
ochotę. Po swojemu, bez porównywania się z innymi.
To właśnie można wynieść z lektury książki, że warto się
zatrzymać w codziennym dążeniu do
perfekcji, spojrzeć z dystansem na swoje
otoczenie, pracę, dom, rodzinę i znajomych. A przede wszystkim na siebie. Bo
każda z nas gdzieś się w tej książce odnajdzie. Autorka bowiem przedstawia
szeroki wachlarz życiowych sytuacji, z którymi na co dzień przychodzi się nam
mierzyć- między innymi stosunki sąsiedzkie, wybór partnera, rozmowa
kwalifikacyjna, przedświąteczna gorączka i postanowienia noworoczne. Robi to
nieco ironicznie, a nawet groteskowo, okraszając to co pisze wspaniałym
poczuciem humoru. I to jest kolejna ważna rzecz- umiejętność dostrzegania i
niedemonizowania śmieszności. Wszak śmiech to zdrowie, czyż nie?
Właśnie dlatego książkę poleciłabym każdej pani domu, nawet
– a może zwłaszcza- tej najbardziej perfekcyjnej. Może po lekturze i ona poczuje, że „…przyznanie się do własnych porażek nie
jest słabością, ale siłą”.
P.S. Książka bardzo dobrze się czyta, według mnie jest
idealna jako lektura podczas jazdy komunikacją miejską. Ale uwaga! Podczas czytania
należy liczyć się z ochotą na niekontrolowany wybuch śmiechu.